środa, 26 lutego 2014

One Shot ,,Teraz wiem, że ziemia jest niebem. Kocham Cię..." - cz. 1

To takie smutne nie móc żyć bez kogoś, kto może żyć bez nas. Potrzebować kogoś, kto nie potrzebuje nas.Violetta, zwykła uczennica państwowego liceum, od dłuższego czasu doświadczała tego uczucia. Podobał jej się pewien chłopak, jednak była pewna, że nigdy na nią nie spojrzy. Przecież była zupełnie przeciętna, nijaka i niepopularna. A co najważniejsze... dwa lata młodsza! Po co miałby zwracać swą uwagę na kogoś takiego? Nastolatkę ciekawiło jedno - dlaczego. Miała dwie przyjaciółki, które zarazem były też koleżankami owego chłopca. Jednak... On zawsze gdy podchodził do jej towarzyszek wręcz odpychał ją i rozmawiał z nimi. Dlaczego odpychał? Za każdym razem gdy próbowała się odezwać machał na nią ręką, ale ona zauważyła, że przy tym czynie drży. Może... Nie jednak nie - on by się nie jednak nigdy nie przejął...

***

Szatynka spojrzała na zegarek i zamarła. Jest spóźniona! Lekcje zaczęły się dwie minuty temu! No pięknie, brakowało jej tylko zabójstwa słownego ze strony jednego nauczyciela.
Przewiesiła torbę przez ramię i zaczęła biec w stronę marmurowych schodów prowadzących ku wejściu. Kiedy znalazła się na szczycie całym swoim ciałem naparła na szare drzwi, jednak nic z tego. Ani drgnęły. Zaklęła pod nosem i rozejrzała się wokoło.
- W czymś pomóc? - usłyszała cichy szept za sobą. Doskonale znała ten głos.
Odwróciła się czym prędzej w stronę zielonookiego i przełknęła ślinę. Miała dziwne wrażenie, że po tej akcji zostaną przyjaciółmi.
- Po prostu zamknęli drzwi. - mruknęła zrezygnowana wskazując za siebie.
Kolejne słowa chłopaka dość mocno ją skrępowały.
- Chyba jednak nie. Otwierasz je do siebie! Tyle chodzi do tej szkoły, a nadal się nie nauczyła. - pokręcił głową, po czym wszedł do środka. Zostawił ją w zupełnym oszołomieniu.
Zadrwił sobie z niej, co prawda pod nosem, ale słyszała. Lekko pociągnęła drzwi zgodnie z instrukcją chłopaka, i weszła do szkoły. Pobiegła kuknąć na plan lekcji, aby zobaczyć w jakiej sali odbywają się zajęcia. Miała szczęścia, bo owa sala znajdowała się dosłownie przed jej nosem. Delikatnie zapukała i weszła do sali z głupim uśmiechem i rumieńcem na twarzy. Nauczycielka nic nie powiedziała tylko wystawiła rękę, a nastolatka podała jej do ręki mały dzienniczek. Kobieta napisała coś i go oddała. Szatynka otworzyła go i przeczytała szeptem:
-,, Castillo ponownie spóźniona"
Dziewczyna zadrwiła sobie z niej w myślach, usiadła i wypakowała z plecaka piórnik i podręcznik do matematyki. Nie miała ochoty na ten przedmiot, ani na żaden inny. Najlepiej byłoby gdyby gdzieś wyjechała, lub zachorowała. Najgorsze było to, że była to lekcja tak zwana ,,mieszana". Ona była w klasie pierwszej, ale uczniowie z drugich i trzecich również uczestniczyły na owej lekcji. Najgorsze było to, że dosiadł się do niej ON we własnej osobie i trzeba było pracować w parach... Niby była to dobra okazja, aby z nim porozmawiać, ale León to był najlepszy matematyk w szkole, a ona była z tego przedmiotu kiepską uczennicą, więc mogła zbłaźnić się przed ważną dla niej osobą... Szybko otworzyła podręcznik na podanej przez nauczyciela stronie i ukryła w nim twarz. Najlepiej, gdyby zapadłą się pod ziemię. Tylko tego w tej chwili potrzebowała.
- Będziesz się tak gapiła w ten podręcznik, czy mi pomożesz? - zapytał oschle chłopak zaciskając palce na długopisie tak mocno, że ten wyginał się pod dziwnym kątem. Castillo spojrzała na niego z ukosa i wzięła kilka głębokich oddechów. Musiała nad sobą zapanować, zanim się do niego odezwie. Inaczej byłaby skazana na pewną zgubę.
- Proszę bardzo. Co mamy robić? - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Trzeba było słuchać nauczyciela, wtedy byś wiedziała. Nienawidzę takich osób jak ty. Zupełny brak profesjonalizmu. - dolał tylko oleju do ognia.
Tego już dla Castillo było za wiele. Przegiął idiota. Dziewczyna wytrzymała i zaczęła drzeć się na całą klasę.
- Co ty sobie w ogóle myślisz?! Że dostajesz dobre oceny, masz ładną buźkę i dzięki temu jesteś kimś?! Traktujesz ludzi jak popychadła, przedmioty i nikt Ci nie podskoczy?! Jesteś zwykłym dupkiem! - kiedy to wypowiedziała, zorientowała się, że wszyscy, włącznie z nauczycielem się na nią gapią. Otarła spływające po policzkach łzy i wybiegła z klasy.

***


11:35
Otarcie wody spływającej z jej policzków nic nie dało, po w jej oczu co kilka sekund wydobywały się kolejne. Nie zważając na krótki rękawek wybiegła ze szkoły prosto na ulicę... Ominęła pędem jeden samochód, potem drugi i wbiegła na chodnik po drugiej stronie, ale aby być sprawiedliwym trzeba przyznać, że zapomniała o tym, że obok chodnika znajduje się krawężnik. Dziewczyna przewróciła się, i upadła prosto w błotną kałużę. Zaczęła na cały głos przeklinać jaki to świat jest podły, i tak dalej. Pobiegła do najbliższego parku, w którym znajdował się stawek. Miał ponoć dwadzieścia metrów głębokości, a szatynka nie potrafiła pływać... Podbiegła do niskiej poręczy, ale zatrzymała się szybko uderzając brzuchem o barierkę, co strasznie ją zabolało, ale nie przejęła się tym. Chłopak, który się jej podoba jej nienawidzi! Doskonale słyszała jeszcze słowa wydobywające się z ust chłopaka ,,Nienawidzę takich osób jak ty, zupełny brak profesjonalizmu...". Nie żałowała, tego co przed chwilą wykrzyczała. Nie miała zamiaru wracać także do jej domu. Tak - jej domu. Mieszkała sama. Chociaż... Szybkim krokiem chwyciła torbę i pobiegła przez kilka przecznic. Gdy znalazła się obok swojej białej willi chwyciła klucz i wpadła jak wiatr do budynku. Nie zdjęła butów, tylko rzuciła na Ziemię kurtkę. Z jej torebki nagle wydobyła się ciche ,,pip, pip, pi pip". To znak, że dostała wiadomość. Wyciągnęła go i, bardziej juz opanowana, odczytała esemesa. Byłą do wiadomość od NIEGO.

Od Leóna
,,Sorka, mam nadzieję, że mi wybaczysz :D

Do Leóna

I myślisz, że jak ty powiesz ,,sorka" to ja ci wybaczę?

Od Leóna


No, tak...

Do Leóna

Kochałam Cię!  A ty zwyczajnie mnie zignorowałeś, i ośmieszyłeś na oczach całej klasy!

---
Szatynka kliknęła wyślij i przeczytała esemesa. ,,NIE" wydarła się na całe mieszkanie przeciągając samogłoskę ,,E"... Teraz wpadła...
Kolejny raz miała ochotę zapaść się pod ziemię. Po co ona to napisała? Dlaczego siła wyższa pozwoliła jej wysłać tę wiadomość? No dlaczego?
Coraz to nowe pytania błądziły po jej głowie, kiedy chłopak odpisał.

Od Leon <3:
Na serio przepraszam! To się już więcej nie powtórzy ;3

Przeczytała i westchnęła. Zero reakcji na jej wyznanie. Ale z drugiej strony... wysłał jej buziaka! Na dodatek to on napisał pierwszy! No właśnie, to on napisał...

Do Leon <3:
Do cholery, skąd ty masz mój numer?
---
Nie mogła wyzbyć się wrażenia, że ich stosunki lekko się polepszyły.
- Co za paranoja, przed chwilą pokłóciliście się na oczach trzydziestu paru osób, a ty że się zaprzyjaźniacie! - pokręciła głową, wstała i poszła do kuchni zostawiając telefon w salonie. Nie odczytała ostatniej, ale jakże ważnej wiadomości od szatyna. Gdyby to zrobiła, ich życie mogłoby się potoczyć zgoła inaczej...

***

Ta kłótnia tylko pogorszyła stosunki naszej pary. Mijali się na  korytarzu bez słowa, kiedy Verdas podchodził do jej przyjaciółek, ona od  razu kierowała się w inną stronę. Najczęściej zagadywała Marco, swojego  dobrego kolegę. Wiele osób uważało, że będzie z nich piękna para, ale  żadne z tej dwójki nie czuło nic do drugiego. Po prostu kumple, nic więcej.
I tak minął tydzień...

***
Zielonooki obudził się i przetarł zaspane oczy dłonią. Spojrzał na zegarek, ma dwie godziny do pierwszego dzwonka w jego jakże przecudnej szkole. Pierwsze co zrobił, to odblokowanie telefonu. Po tym pisanym na spontana sms-ie do uczennicy z pierwszej klasy czekał na odpowiedź. Wypowiedział tam tyle rzeczy, które mogłyby go pogrążyć, a ona nawet nie raczyła odpisać, odezwać się do niego, zadzwonić.
Postanowił, że zadzwoni do dziewczyny Nie chciał wyznać jej tego wszystkiego jeszcze raz, ale pragnął ją wyzwać. Poczekał cztery sygnały, i szatynka odebrała. 

L: O co chodzi?! Napisałem Ci, że Cię kocham, a ty nie raczyłaś nawet odpisać! Ani zadzwonić, cokolwiek!
Szatynkę zamurowało. Że on...?! Zakochał się...?! W NIEJ?!
Potrzebowała chwili na ochłonięcie i dopiero wtedy się odezwała.
V: Przepraszam, nie przeczytałam wiadomości! A nawet jak bym przeczytała, to czego byś oczekiwał? Nie wiem, przybiegłabym i rzuciłabym się Ci na szyję? Za co? Za to, że mnie unikasz?
L: To ty unikasz mnie!
V: What? Odchodzę, bo widzę, że nie chcesz ze mną gadać!
L: Ja chcę, to ty nie chcesz! I na dodatek zagadujesz do mojego brata!
Teraz szatynka normalnie się przewróciła. Nie zemdlała, ale to co usłyszała oszołomiło ją! Czy ona ma pecha z Verdasami? A tak na prawdę, to nie wiedziała, że Marco, to tak na prawdę Marco Verdas! Szybko rozłączyła się i odczytała esemesa:
,,Przyznać Ci się? Ja też Cię kocham! Od trzeciej klasy podstawówki! Urzekłaś mnie od samego początku! Zakochałem się w Tobie, rozumiesz?!"

-----------------------

I jak? Macie 1 część. Jak nie będzie min. 4 komów, to spodziewajcie się nexta  rozdziału za jakiś tydzień.
Mały szantażyk, bo ostatnio wam za dobrze.

5 komentarzy:

Liczy się dla nas każdy komentarz!