niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 5 - Czy podjęłam dobrą decyzję?

-Violetta-

A jednak waham się przez chwilę. 
Co będzie, gdy mnie odrzuci? Albo powie ,,Za późno... Już nic do Ciebie nie czuję" lub ,,Nie chcę Cię znać!".
Trzymam już telefon w ręce i dzieli mnie jedno ruszenie palcem od połączenia. Boję się. Ale mimo wszystko klikam na imię León i słyszę sygnał, który raz na kilka sekund wydaje dziwne i ciche Piiip, Piiiip.
L: Halo? Violetta?
V: Tak.
L: Chciałaś coś?
V: Tak.
L: Ale co?
V: Tak.
L: O co Ci chodzi? Robisz sobie żarty telefoniczne? Jeśli tak, to wiedz, że akurat teraz nie mam humoru na takie badziewie...
V: Nie, nie. Przepraszam. Bo aj dzwonię z ważną spra... spraw..w..ą...sprawą. I po prostu nie wiem jak to Ci powiedzieć. I zastanawiam się też, czy to mimo wszystko jest sprawa na telefon. Mógłbyś do mnie przyjść? Drzwi są otwarte, a Olga w razie czego jest w kuchni.
L: Dobrze. Zaraz będę. 
V: Pa.

Ostatnie słowa wypowiedziałam tak, że chyba nie usłyszał. Postanowiłam się przebrać w inne ubranie. Wybrałam zestaw ,,Moja wymarzona randka". Tak, nazywam sobie zestawy ubrań. Coś w tym dziwnego?

 
To było dawno, zanim zaczęłam nosić kolorowe sukieneczki.  Poprawiłam tusz do rzęs i cień do powiek i w tym momencie rozbiegł się dzwonek...
Ale nie do drzwi - był to dzwonek mojego telefonu.
Spojrzałam na wyświetlacz - León <3 <3 <3 Verdas ♥♥♥
Co on może chcieć?
V: Halo? Co chcesz? Nie możesz przyjść?
L: Nie, po prostu chciałem się spytać czy mogę wejść. 
V: A co, Olgi nie ma w Kuchni?
Rozłączył się. Ze znakiem zapytania krążącym wokoło mojej głowy spojrzałam na telefon. Nie było połączenia. Odrzuciłam telefon na łóżko.
W tym momencie mnie zamurowało.
-Olga, była w kuchni :) - powiedział León. Ile razy on mnie jeszcze na to nabierze? Za dobry w to jest!
-León, przestań mnie tak nabierać! Mam tego dość!- powiedziałam wkurzona. - Ymm... Przepraszam za moją nagłą wściekłość, ale tak jakoś wyszło... Bo... Znaczy ja lubię Twoje żarty, ale za tym nie przepadam.
-Dobra... Spoko. Przestanę Ci go robić... Może... - ostatnie słowa powiedział po cichu. Głupek! Pomyślał, że nie słyszałam! - A więc co to za ważna sprawa?
-Bo ja... - chciał mi przerwać, ale go powstrzymałam kładąc mu na ustach palec. - Bo ja zdałam sobie sprawę, że nie kocham tego kretyna. Nie zadawaj pytań, bo doskonale wiesz,  kogo chodzi! Kocham kogoś innego.  A ten ktoś stoi właśnie przede mną.
I ja i on siedzieliśmy cali w skowronkach.
Szczerze spojrzeliśmy sobie w oczy. Teraz dzieliły nas już tylko milimetry...
Spuściłam wzrok, ale po chwili znów się spotkaliśmy. Te spojrzenie. Jego spojrzenie. Sprawiało, że mogłabym patrzeć na niego całymi wiekami. Bez końca... 
León zaczął gładzić mnie po policzku. Zaczęliśmy znowu się do siebie zbliżać.
Ja [ co prawda dopiero po chwili] postanowiłam zmniejszyć tę odległość...
Nasze usta złączyły się w długim pocałunku.  Nie odepchnął mnie. Czy aby jednak tego chciał? 
Czy aby chciał jednak do mnie wrócić?
Czy podjęłam dobrą decyzję?

------------------------
I oto drugi rozdział z mojej strony. Podobno Leonetta zaiskrzyła... Czy [jeśli ja napiszę next rozdział] będzie dalej? Tego się dowiecie :D
Nie robię już, że jest to rozdział próbny. Mam nadzieję, że mimo iż jestem nowa polubicie mnie :)

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Ale mam prośbę - nei Joasia. I tak nie cierpię tego imienia. Proszę Asia :)

      Usuń

Liczy się dla nas każdy komentarz!