niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 6 - A więc jesteśmy razem?



-León-

Violetta rzuciła się na mnie. Oplotła mą szyję swoimi ramionami i złączyła nasze usta.

Byłem szczęśliwy, ale równocześnie zły. Kilka tygodni temu, gdy Viola wybrała Diego przyrzekłem sobie, że nigdy do niej nie wrócę. Jak jest taką żmiją , to niech będzie. A teraz nie wiedziałem co zrobić.

W końcu pękłem. Położyłem ręce na talii Violetty i zgłębiłem nasz pocałunek. Po chwili jedną rękę wplotłem w jej włosy.

Gdy się od siebie oderwaliśmy ona przytuliła się do mnie tak mocno, .że ledwo mogłem oddychać, ale w końcu przestało mi to przeszkadzać i również się w nią wtuliłem.

Usiedliśmy na łóżku. Violetta jednak po kilku sekundach stwierdziła, że jest jej nie wygodnie. Wstała i przeniosła się na moje kolana.

-Tak lepiej - szepnęła mi do ucha. Popatrzyła się na mnie szczerze i znowu się pocałowaliśmy. Tyle, że tym razem nie skończyło się na czymś zwykłym, lecz na położeniu się na łóżku. Następnie położyliśmy się oboje pod kołdrę. Jednak Violetta po chwili wyszła z pokoju. Poszła do łazienki i przyszła z jakimś pudełkiem. Zakluczyła nas.

-Co to? - spytałem.

-Wsuwki, a co?

-Nic... Po co Ci? Będziesz się czesać?

-Nie. Olga umie odkluczyć drzwi wszystkim. - Mówiąc to przesuwała właśnie komodę. Dla pewności zamknęła jeszcze okno i zasunęła rolety. W pokoju zrobiło się ciemno.

Aby temu zapobiec zapaliła lampkę na biurku.

Wgramoliła się z powrotem pod kołdrę.

Jako że byliśmy już w samej bieliźnie zaczęła gładzić moje... włosy?! xD

-Violetta-

Byliśmy już w samej bieliźnie. Ja szczerze nie chciałam TEGO. Ale zabawić się trochę zawsze można...
 

 Po chwili okazało się, że León właśnie odpinał mój stanik. Jednak powstrzymałam go ruchem ręki.

- León, my nie możemy... Nie to... Nie tutaj... Ja chciałam Ci tylko powiedzieć, że kocham Ciebie, tylko Ciebie. Nie tamtego. Tego kretyna, głupiego kretyna.  Nie chciałam, żeby do tego doszło. Poniosło mnie. Gdy już zaczęliśmy tak jakoś nie mogłam się powstrzymać. 

Powoli ponownie zapięłam bieliznę. Szczerze, to nie bałam się tego, tylko bałam się tego co potem będzie. 

Jestem nastolatką, więc ciąża wcale nie wchodziła by w grę. A co by na to powiedział Federico?

-Dobrze. Rozumiem, Violetto. Jeśli nie chcesz? Ale mam pytanie - skoro od początku tego nie chciałaś, po co by ten regał? I reszta?

-Bo ja myślałam, że ty tego chcesz.

-Ja tak samo. Wiesz co? Lepiej się już ubierzmy...-powiedział wahając się chwilę. 

-Mhm - mruknęłam pod nosem.

Ubraliśmy się już. Wszystkie regały były po odsuwane. Pokój wyglądał jak dawniej.


-Ale jesteśmy razem?

-Tak. Jesteśmy. Razem na zawsze i bez końca...

---------

I 3 rozdział z mojej strony, ale 6 ogólnie :D
Podoba się?
A mam pytanie [przepraszam, jeśli kogoś obrażę!] - ktoś to czyta?
PS. Mam nadzieję, że rozdział się podoba.

Marth <3

3 komentarze:

Liczy się dla nas każdy komentarz!